poniedziałek, 23 maja 2011

Z albumu Pani Ludwiki.


Z albumu Pani Ludwiki.


Pani Ludwika Soja jest jedną z najstarszych mieszkanek naszego miasta. Urodziła się 17 sierpnia 1912 roku w Czeladzi. W tym roku skończy 99 lat. Tutaj się wychowała i spędziła prawie całe dorosłe życie. Zdjęcia zamieszczone poniżej pochodzą z jej rodzinnego albumu. Przedstawiają członków rodziny, sąsiadów i znajomych. Ciekawe są zdjęcia obrazujące zabudowę ulicy Pieńkowskiego z okresu przedwojennego oraz z czasów  okupacji.



Na fotografii wuj pani Soji, Grzegorz Zając (stoi pierwszy od lewej). Dalej  Stanisław Horzelski (w środku) i pan Gąsiór (brzmienie i pisownia nazwiska nie została ostatecznie ustalone). Po prawej siedzi Piotr Wajgiel, po lewej Franciszek Łakomik. Wszyscy panowie na fotografii byli wówczas kawalerami. Wuj Pani Soji ożenił się w dniu jej urodzin - 17.08.1912 roku, więc zdjęcie wykonano przed 1912 r.


Na fotografii pani Soja (czwarta od lewej) z rodziną: matką, siostrą, ciotką i dalszymi krewnymi przed budynkiem plebanii przy ulicy Pieńkowskiego. Koniec lat 20-tych XX w. Autor fotografii nieznany.


Siostry pani Ludwiki: Scholastyka (z lewej) i Maria (z prawej) Sobotówny. Początek lat 20-tych. Autor nieznany.


Siostry pani Ludwiki, Scholastyka (z lewej) i Maria (z prawej).  Fotografia z czasów panieństwa.  Dedykacja  na odwrocie nosi datę 7.10.1924 r. Fot. Zakład Fotograficzny Stanisław Fronczek.


Pani Ludwika Soja z koleżanką, która zmarła na tyfus w 1927 r. Fotografia z czasów panieństwa. Fot. Zakład Fotograficzny Stanisław Fronczek.
 

 Siostra pani Ludwiki, Weronika Sobota, po mężu Pawlik. Fot. „Muza” Czeladź.



Na fotografii siostra pani Ludwiki, Maria Sobota z koleżankami.


Brat pani Ludwiki Stefan Sobota (po lewej). Zdjęcie wykonane we Lwowie około 1930 r. Autor nieznany.


Pani Ludwika Soja. Zdjęcie z 1932 roku. Autor nieznany.


Najstarsza siostra pani Ludwiki Maria. Dedykacja  na odwrocie nosi datę 1.01.1935 r. Zakład Powszechnej Fotografii „Muza”. Czeladź.


Zdjęcie zrobione przy ulicy Pieńkowskiego 8, gdzie babcia pani Ludwiki miała dwa domy. Jeden od strony ulicy a drugi w głębi placu, zamieszkiwany przez rodzinę Wajglów (na fotografii). Domy te już nie istnieją. Zostały wyburzone przez Niemców w okresie okupacji. Autor nieznany.


Domy przy ulicy Pieńkowskiego. Zachowały się do dziś. Fotografia przedwojenna. Autor nieznany.


Dom państwa Sobotów przy ulicy Pieńkowskiego graniczący z plebanią. Zdjęcie z okresu przedwojennego. Autor nieznany.



Dom państwa Sobotów przy ulicy Pieńkowskiego. Na fotografii ciotka pani Ludwiki z sąsiadami. Zdjęcie z okresu przedwojennego. Autor nieznany.



Oba powyższe zdjęcia przedstawiają dom państwa Sobotów przy ulicy Pieńkowskiego, graniczący z terenem plebanii. Zdjęcie z okresu przedwojennego. Autor nieznany.


Dom państwa Sobotów przy ulicy Pieńkowskiego w trakcie wyburzania w 1941 r. Niemcy wyburzyli 4 budynki zlokalizowane w pobliżu Łaźni Miejskiej. Po wyburzeniu budynku rodzina znalazła nowe lokum w piętrowej kamienicy u Trojaka przy ulicy Będzińskiej. Ten dom również nie istnieje. Autor nieznany.


Dom w trakcie wyburzania. 1941 r. Autor nieznany.


 
10.06.1944 r. Zdjęcie ślubne państwa Ludwiki i Stanisława Sojów. Foto „Styl”. Czeladź.


Na fotografii mąż pani Ludwiki, Stanisław Soja. Pracował w Fabryce Ceramiki Sani­tarnej „Józefów". Zdjęcie powojenne. Autor nieznany.


Karol Cichoński kl. I e
Łukasz Wiecha kl. I e

sobota, 21 maja 2011

Historia z kartką pocztową w tle. O Hallerczykach w Czeladzi.

Historia z kartką pocztową w tle.             
O Hallerczykach w Czeladzi.


W poszukiwaniu fotografii do naszego projektu natrafiliśmy na starą kartkę pocztową. Kartka, napisana 29 maja 1919 r., była adresowana do jednego z przodków naszej koleżanki Kariny. Awers kartki to urocza fotografia przedstawiająca nieistniejący już barokowy kościół w Czeladzi.
Nas jednak bardziej zainteresował tekst korespondencji. Nadawca, Józef Niedziela, informuje Józefa Przybylskiego, służącego w 17 p. p. Batalionu Zapasowego III Kompanii w Rzeszowie, o pobycie wojsk gen. Hallera w Czeladzi, w maju 1919 r. 



 
Pocztówka. Stary kościół w Czeladzi (rewers). Ze zbiorów p. Aleksandry Tabor. 
  
„Dnia 29.V 19 rok,
Szanowny panie Józefie ! (…) I donoszę ci że u nas jest wojsko Hallera są to Amerykanie Francuzi i różny gatunek. Jest tu Wszystkich około 1 tysiąca, którzy mają Armaty przyszykowane za syberką do Czeladzi. I Europlany u nas krążą niemieckie często, i 4ry naraz których oszczeliwają polacy (armat 12 pod syberką. I teraz jest bardzo smutno w czeladzi pusto i głucho na ulicach nie ma spacerów bo panny czeladzkie nie maja z kim najwyżej z Hallerczykami chodzą niektóre…” (pisownia oryginalna).



Pocztówka. Stary kościół w Czeladzi (awers). Ze zbiorów p. Aleksandry Tabor.


Rozpoczęliśmy poszukiwania informacji na temat pobytu wojsk Hallera w naszym mieście. W opracowaniach czeladzkich historyków pojawiają się jedynie nielicznie wzmianki o tych wydarzeniach. Pan Władysław Kwaśniak, w opracowaniu dotyczącym dziejów czeladzkiej oświaty, wspomina o wielkiej fali strajków w Zagłębiu Dąbrowskim wiosną 1919 roku. W celu uspokojenia nastrojów społecznych sprowadzono  oddziały ‘’Błękitnej Armii’’ generała Hallera. 



Powitanie wojsk generała Hallera w Czeladzi. Wiosna 1919 r. Autor nieznany. Fot. ze zbiorów Stowarzyszenia Miłośników Czeladzi.


Wojska zakwaterowano w szkole nr 1 przy ulicy Będzińskiej oraz na Piaskach. Na podstawie wspomnień pana Dębskiego, Hallerczycy przybyli  do naszego miasta w marcu 1919 roku. Na siedzibę dla wojska, właściciele kopalni Czeladź przekazali koszary przy ulicy Kościuszki. Autor tych wspomnień podaje, iż był to pierwszy pobyt generała Hallera w Czeladzi. Po wyjeździe wojsk Hallera na front  w sierpniu 1919 roku, park przy kopalni na Piaskach, obok biura głównego nazwano imieniem generała Hallera.
Wielu Hallerczyków, jak poinformowali nas członkowie Stowarzyszenia Miłośników Czeladzi, związało się na stałe z Czeladzią. Tutaj zamieszkali  i założyli rodziny – być może dzięki cytowanym powyżej spacerom z czeladzkimi pannami.
Cennym źródłem informacji stały się udostępnione nam przez pracowników działu historycznego Muzeum Saturn teksty przedwojennych artykułów prasowych z: „Kuriera Zachodniego”, „Kuriera Zagłębia” i „Polonii”.
„Kurier Zagłębia” z 26 czerwca 1919 roku opisywał przebieg uroczystości Bożego Ciała w Czeladzi, obchodzonych po raz pierwszy w niepodległej Polsce. Oficerowie i szeregowcy wzięli udział w procesji. Przed baldachimem postępowało dwóch oficerów z obnażonymi skrzyżowanymi szablami, zaś za baldachimem szli szeregowcy z karabinami na ramionach. Przy każdym ołtarzu podczas czytania Ewangelii żołnierze salutowali. Trzeci ołtarz został efektownie przybrany przez żołnierzy karabinami z proporcami na bagnetach i portretem Tadeusza Kościuszki. Relację z przebiegu tych uroczystości spisał dla gazety Jan Wieczorek 19.06.1919 r.
Powyższe informacje to już wszystkie fakty, które udało nam się ustalić i które dotyczą 1919 roku.



Generał Józef Haller. Działacz niepodległościowy, komendant Legionu Wschodniego, wódz naczelny Armii Polskiej we Francji. Fot. ze zbiorów Stowarzyszenia Miłośników Czeladzi.



W 1931 roku w Czeladzi odbyło się zebranie organizacyjne Związku Hallerczyków. Wybrano na nim tymczasowy zarząd. Założycielami byli panowie Kalabiński, Kula i Mazur. O wydarzeniu tym donosiła „Polonia” z 1.09.1931 r. W październiku 1931 r. czeladzka placówka Związku Hallerczyków liczyła już 50 członków.
We wrześniu członkowie Związku Hallerczyków rozpoczęli przygotowania  do uroczystości poświęcenia sztandaru  czeladzkiej placówki. Rangę wydarzenia podnosiła zapowiedź udziału w nich wodza „błękitnej armii”. Zawiązał się specjalny komitet honorowy dla przywitania gościa.
Generał przyjechał do Zagłębia 24 września 1932 r. Główne uroczystości związane z jego wizytą odbyły się w Czeladzi 25 września 1932 r. Gościa przywitały tłumy w parku saturnowskim. Po powitaniach, wręczeniu kwiatów i odebraniu raportu przez generała, utworzył się pochód, w którym uczestniczyli przybyli na Zlot Hallerczyków liczni przedstawiciele tej organizacji (nie tylko z Zagłębia Dąbrowskiego a i z innych regionów kraju), reprezentacje innych organizacji i związków, cechy, harcerze i niezliczone tłumy mieszkańców Czeladzi i okolicznych miast. Pochód udał się do kościoła, gdzie odprawiono uroczyste nabożeństwo. Ksiądz Szuba dokonał poświecenia sztandaru czeladzkiej placówki. Po mszy, na rynku czeladzkim, generał wygłosił przemówienie a następnie dokonano uroczystego wręczenia sztandaru prezesowi czeladzkiej placówki p. Kuli.



Uroczystości poświęcenia sztandaru czeladzkiej placówki Związku Hallerczyków. Rynek w Czeladzi. 25.09.1932 r. Zdjęcie z kroniki fotograficznej parafii św. Stanisława B.M. w Czeladzi. Autor nieznany.


Następnie pochód udał się pod Pomnik Poległych za Ojczyznę, gdzie złożono kwiaty i gdzie generał Haller przyjmował defiladę. W południe odbyła się akademia w sali Klubu na Saturnie w której wzięło udział około 2 tysięcy uczestników. Po wielu przemówieniach orkiestra odegrała hymn narodowy. Generał dokonał wbicia do drzewca sztandaru gwoździa pamiątkowego i udekorował zasłużonych. Po akademii odbył się żołnierski obiad. W kolejnym dniu generał wizytował placówki Zw. Hallerczyków w Czeladzi, Grodźcu, Będzinie, Dąbrowie i Zawierciu. O przebiegu tej wizyty w Zagłębiu pisał „Kurier Zachodni” z dn. 27.09.1932 r.



Generał Józef Haller na inspekcji w Czeladzi. 26.09.1932 r. Fot. ze zbiorów Stowarzyszenia Miłośników Czeladzi.



Mamy nadzieję, że tym artykułem przybliżymy mieszkańcom Czeladzi postać generała Hallera i działalność Hallerczyków w naszym mieście. Niewątpliwie jednak wydarzenia związane z pobytem Hallerczyków w 1919 r. wymagają dalszych ustaleń i poszukiwania kolejnych źródeł historycznych. Być może w rodzinnych archiwach czeladzian znajdują się  pamiątki podobne do tej, którą udostępniła nam pani Aleksandra Tabor.


Paulina Barańska kl. I b
Joanna Kuśmierz kl. I b

Na "Czeladzkiej Plaży"


Na „Czeladzkiej Plaży”

Brynica jest rzeką, która wypływa z dwóch źródeł. Jedno z nich zaczyna się pod Ostrężnicą, a drugie pod Markowicami. W XIV wieku nazywała się Braną, później Brzenycą, Brzeźnicą, Brenicą, aż wreszcie Brynicą. Przez kolejne stulecia rzeka stanowiła naturalną granicę miasta.
Brynica tworzyła malowniczy krajobraz. Płynęła zakolami a w niektórych miejscach rozlewała się szeroko jak jezioro. Miała nieprzystępne brzegi. Była wspaniałym siedliskiem dla bobrów. Do połowy XIX wieku rzeka spędzała ludziom sen z powiek, ponieważ notorycznie zalewała miasto przyczyniając się do  wielu strat. Zagrożenie trwało przez stulecia. Brynica często zmieniała koryto. Powodzie kilka razy w roku zalewały duże obszary miasta. Woda stojąca później na łąkach (w okolicach dzisiejszego parku Grabek) tworzyła malaryczne bagna.


Rozlewisko Brynicy na wysokości dzisiejszej ulicy Katowickiej. Rzeka przed uregulowaniem, około 1898 r. Fot. Bracia Altman, Sosnowiec. Zdjęcie ze zbiorów Stowarzyszenia Miłośników Czeladzi.


Pierwsze prace nad „ujarzmieniem” rzeki trwały 5 lat. Przystąpił do nich Związek Wałowy, który tworzyły dwie kopalnie: „Saturn” i „Czeladź”. Zrobiły to w obawie przed zalaniem kopalni. Do 1930r. uregulowano odcinek od budynku Straży Pożarnej do południowej granicy miasta. W latach 1938 – 1939 uregulowano kolejne odcinki rzeki w granicach Czeladzi. Proces regulacji zakończono w okresie okupacji niemieckiej. Brynicę ujęto w betonowe koryto. Łąki  i drogi dodatkowo zabezpieczono usypanymi wałami ziemnymi. Koniecznością była budowa nowego mostu.



Widok na Park Jordanowski i uregulowaną Brynicę - lata 30-te. Zdjęcie z kroniki fotograficznej parafii św. Stanisława B.M. w Czeladzi. Autor nieznany.


Zdjęcie z mostku na wysokości Parku Jordana. Widok w kierunku Milowic.
Fot. Karolina Baryluk. 11.05.2011 r.


Rozległe łąki w okolicach teraźniejszej ul. Legionów nazwano „Grabkiem” - tam było popularne kąpielisko  „ Pod Olszynkami”.
W porze letniej, gdy woda w rzece była już odpowiednio ciepła, czeladzka dzieciarnia uczyła się pływać. Jerzy Termiński w książce „Nasza Czeladź w XIX wieku” tak opisał te kąpiele:
„Prawie wszystkie dzieci z miasta pluskały się w czystej, przezroczystej wodzie, płynącej po żółtym piasku. Ileż tu było zgiełku hałasu, śmiechu, radosnych okrzyków, a czasem i płaczu poszkodowanego w jakiejś utarczce malucha. Dzieci uczyły się pływać, dotykając lekko rękami piasku, by po wielu dalszych próbach płynąć już samodzielnie. Inne miały doskonałe do nauki pływania przyrządy, trudne zresztą do zdobycia. Były to pęcherze wieprzowe lub wołowe, nadmuchane przez szczęśliwego posiadacza i związane kawałkiem sznurka czy tasiemki, zwane przez dzieci „macherzyny”. Te kuliste „macherzyny” doskonale utrzymywały na wodzie dziecko, a nawet dorosłą osobę i były przedmiotem szczególnego pożądania dzieciarni.”


Most na Brynicy łączący Park Jordanowski ze Stara Kolonią. Na rzece kajakarze. 1937 r. Fot. z kroniki fotograficznej parafii św. Stanisława B.M. w Czeladzi. Autor nieznany.


Brynica na wysokości mostku w Parku Jordana. Widok w kierunku ulicy Reymonta. Fot. Karolina Baryluk. 11.05.2011 r.


Zdjęcie z mostku na wysokości Parku Jordana, widok w kierunku ulicy Reymonta. Fot. Karolina Baryluk. 11.05.2011 r.


Brynica w pobliżu mostku na wysokości Parku Jordana. Widok w kierunku ulicy Reymonta. Fot. Karolina Baryluk. 11.05.2011 r.


Brynica była nie tylko zagrożeniem dla mieszkańców. Budziła również pozytywne skojarzenia. Nad rzeką plażowano i świętowano. W latach 1932–1935 obchodzono Święto Morza, które trwało 3 dni. Pierwszego dnia po uroczystym nabożeństwie mieszkańcy szli  pochodem na most z którego święcono rzekę i wygłaszano piękne przemówienia. Drugiego dnia odbywał się capstrzyk a na Borzesze i Grabku przy zapalonych ogniskach koncertowała orkiestra. Trzeci dzień upływał pod hasłem wyścigów pływackich i kajakowych oraz koncertów orkiestry straży pożarnej. Spośród czeladzkich panien wybierano królową Bałtyku oraz jej panny dworu.


Kajakarze. Zdjęcie ze zbiorów Stowarzyszenia Miłośników Czeladzi, które pozyskano od pani Katarzyny Hachulskiej-Olszewskiej. Fot. „Styl".



Plaże, przy których wygrzewały się rodziny czeladzkie, znajdowały się w okolicach tzw. Łączek. 


Na „Czeladzkiej plaży” 10.08.1933 r. Fotografia ze zbiorów rodzinnych p. Aleksandry Tabor. Autor nieznany. Kobieta z przodu to Eleonora Szkocna. Za nią syn Zygmunt Szkocny i córka , również Eleonora. 


 Zdjęcie z mostu kolejowego na Maderze. Widok w kierunku Czeladzi.
Fot. Karolina Baryluk. 11.05.2011 r.


Na „Czeladzkiej plaży”. 10.08.1933 r. Fotografia ze zbiorów rodzinnych p. Aleksandry Tabor. Autor nieznany. Na zdjęciu kobieta trzymająca wiosło to Eleonora Szkocna. Dziewczyna obok to jej córka, również Eleonora. Mężczyzna stojący za kajakiem (w czapce) to Zygmunt Szkocny. 


Zdjęcie z mostu kolejowego na Maderze. Widok w kierunku Bańgowa.
Fot. Karolina Baryluk. 11.05.2011 r.


W  Zielone Świątki na Małych Łączkach urządzano pikniki na trawie, słuchano muzyki i popijano rozmaite trunki. Po rzece pływały wynajmowane za małą opłatą łodzie spacerowe.
Kultywowaną w Czeladzi tradycją było puszczanie wianków na rzece w noc świętojańską z 23 na 24 czerwca.  Pleciono wianki z ziół i kwiatów, a następnie puszczano je na wodę. Wróżba mówiła, że gdy wianek zatonie, to jego właścicielka umrze w ciągu roku. Jeżeli dostanie się w szybszy nurt Brynicy i daleko odpłynie, oznaczało to, że zamążpójście odwlecze się na dłuższy czas. Gdy dwa wianki, wrzucone do wody przez dwie przyjaciółki, złączały się razem i wkrótce dopływały, wróżono, iż obydwie panienki wyjdą za mąż w sąsiedztwie i łączyć je będzie długa przyjaźń. W przypadku, kiedy wianek dostał się w ręce chłopca, oznaczało to szybkie zamążpójście. Rozpalano także ogniska – Sobótki – wyznaczające termin letniego przesilenia słońca. Największe płonęły na łąkach nad rzeką i na Borzesze.

Do dziś Brynica płynie spokojnie w swoim korycie. Może jeszcze kiedyś powrócą na nią kajaki, a plażowicze znowu będą mogli odpoczywać nad jej brzegiem?

                                                   Karolina Baryluk kl. I h

niedziela, 15 maja 2011

Z rodzinnego albumu babci

Z rodzinnego albumu babci.
Opowieść o rodzinie Szkocnych

Udział w szkolnym projekcie Młody Obywatel zachęcił mnie do obejrzenia rodzinnych albumów ze zdjęciami. Przeglądając fotografie wspólnie z moją babcią Aleksandrą Tabor z coraz większym zainteresowaniem poznawałam historię swojej rodziny.

Poniżej zamieszczone zdjęcia, to rodzinne fotografie Skocznych (bądź Szkocnych – zmiany w pisowni nazwiska zostaną wyjaśnione dalej).



Jedna z najstarszych fotografii rodzinnych z albumu mojej babci została wykonana w 1913 r. Znajduje się na niej rodzina Skocznych. Kobieta w sukni z białym żabotem to moja praprababcia Eleonora Skoczna. Mężczyzna z wąsami i bródką to mój prapradziadek Andrzej Skoczny. Prapradziadkowie mieli trzynaścioro dzieci. Na tej fotografii widzimy tylko siedmioro, ponieważ pozostałe dzieci zmarły we wczesnym dzieciństwie. Dziewczynka siedząca jako pierwsza od lewej to moja prababcia, również Eleonora. Pozostałe dzieci: najmłodszy, w białej sukience, Zygmunt Szkocny oraz Emilia, Antonina, Józef, Walery i Wanda. Autor zdjęcia nieznany.



Na tym zdjęciu znajduje się moja prababcia Eleonora Skoczna (po prawej) z siostrą Antoniną i bratem Zygmuntem. Zdjęcie wykonano 8.12.1929 r. Autor nie jest znany.



Tutaj prababcia Eleonora w mundurku gimnazjalistki. Autor zdjęcia nieznany.



Zdjęcie przedstawia inscenizację mikołajkową zorganizowaną przez Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Czeladzi. Na zdjęciu widzimy moją prababcię Eleonorę Szkocną (klęcząca) z rodzeństwem. Z lewej Antonina Skoczna w stroju anioła, obok w kostiumie Mikołaja - Zygmunt Szkocny. Zdjęcie wykonano około 1925 r. Eleonora była członkiem „Sokoła”. Autor nieznany.



To kolejna fotografia z albumu mojej babci. Zdjęcie przedstawia szkołę maszynopisu i stenografii Emilii Siwczyk (z domu Skoczna), siostry mojej prababci Eleonory w Ligocie. Widzimy na nim Emilię (siedzi pierwsza z lewej) wraz ze swoimi uczniami. Jedną z uczennic jest moja prababcia Eleonora (siedzi 5 od prawej). Autor fotografii nieznany.



To zdjęcie pamiątkowe Towarzystwa Śpiewaczego „Hejnał” w Czeladzi, wykonane 19.03.1932 r. Pierwszy z lewej na zdjęciu to Zygmunt Szkocny – brat mojej prababci. Autor zdjęcia nieznany.



Na tej fotografii widzimy czeladzian na Sowińcu koło Krakowa, gdzie wzniesiono kopiec marszałka Józefa Piłsudskiego. Na fotografii znajduje się Zygmunt Szkocny -  brat mojej prababci (w pierwszym rzędzie, w środku w kapeluszu). Nie znam dokładnej daty powstania zdjęcia, ani jego autora. Wiem natomiast, że kopiec usypano między 6.08.1934 a 9.07.1937 roku. Kopiec na fotografii jest w pełni ukształtowany, więc zdjęcie zrobiono około 1937 roku. Autor zdjęcia nieznany.



W Czeladzi w małym drewnianym domku przy ulicy Reymonta mieszkali już moi praprapradziadkowie Wjciech i Marianna Skoczni. Jego syn Andrzej po założeniu rodziny w 1897 r.  rozpoczął budowę domu przy ulicy Mysłowickiej w którym obecnie mieszkamy. Na fotografii widzimy brata mojej prababci Zygmunta Szkocnego i jego szwagra Antoniego Wiecka, którzy prowadzą prace remontowe na dachu. Zdjęcie wykonano około 1932 r. Autor zdjęcia nieznany.

Zdjęcie z dachu naszego domu wykonane w podobnym ujęciu. Fot. Tomasz Gwiazda. 30.03.2011 r.





W archiwum rodzinnym mojej babci Aleksandry Tabor zachował się dokument tożsamości jej matki Eleonory Szkocnej -  Kennkarte - wydany  przez niemieckie władze okupacyjne w 1944 roku. Z okresem okupacji wiąże się historia nazwiska rodziny Szkocnych. Rodowe nazwisko moich pradziadków i prapradziadków brzmiało Skoczni. Niemcy mając trudności z jego wymówieniem dokonali zmiany na Szkocni. Po wojnie część rodziny powróciła do nazwiska rodowego a część nie. Między innymi moja prababcia i jej brat Zygmunt zachowali brzmienie nazwiska nadanego przez Niemców - czyli Szkocna, Szkocny.
W czasie wojny moja prababcia pracowała w Będzinie, w tzw. szopie, gdzie szyto mundury niemieckie. Podejmując tę pracę uniknęła wywiezienia na roboty przymusowe do Niemiec. W szopie pracowali zarówno Polacy, jak i Żydzi. Szybko przyuczyła się do nowej pracy. Któryś z zatrudnionych tam pracowników powziął podejrzenie o jej żydowskim pochodzeniu. Doniósł o tym Niemcom. Prababcia musiała udowodnić swoje polskie i katolickie pochodzenie do kilku pokoleń wstecz. Zebrała wówczas stosowne zaświadczenia w parafiach, gdzie byli chrzczeni jej przodkowie. Te zachowane dokumenty pozwoliły mojej babci odtworzyć drzewo genealogiczne naszej rodziny.


                                                          Karina Krupa kl. I b